Macie czasem takie „samochodowe” sytuacje, gdy wstydzicie się pojechać samemu pierwszy raz, np. do mechanika, na myjnię czy przegląd samochodu, żeby się nie zbłaźnić?
Może to i głupie, ale ja niestety tak miałam.
Zawsze bardzo stresowała mnie jazda na przegląd auta, bo obawiałam się, że coś zrobię źle i kontroler będzie się ze mnie śmiał – wiadomo – baba za kierownicą.
Z tego względu, kiedy tylko mogłam, to na przegląd wysyłałam kogoś innego.
W tym roku jednak się zawzięłam i postanowiłam, że przełamię swoje lęki i pojadę sama na przegląd. A jak coś zrobię źle, to trudno!
W końcu piszę motoryzacyjnego bloga, więc wypadałoby ogarniać swój samochód samemu:)
1. Przed wjazdem do „garażu” stacji diagnostycznej
Czekając na swoją kolej, ustawiłam Corsę za ostatnim samochodem przed wjazdem na miejsce kontroli w stacji diagnostycznej. Kontroler poprosił mnie o dowód rejestracyjny i poszłam zapłacić za przegląd ” z góry”. Wiecie, wedle nowych przepisów niezależnie od tego czy auto przejdzie przegląd czy nie, zapłacić trzeba.
2. Gdy boisz się, że wjedziesz do kanału technicznego…
Następnie wsiadłam z powrotem do auta, wyłączyłam radio i otworzyłam okna, żeby słyszeć, co kontroler do mnie mówi. Gdy samochód przede mną był już na końcu garażu (po drodze staje się w różnych miejscach i badane są wtedy różne elementy samochodu), kontroler skinął na mnie, żebym wjechała do środka i wskazał, gdzie mam się zatrzymać.
To był dla mnie najbardziej stresujący moment, bo obawiałam się, że wjadę nierówno i wpadnę autem do kanału.
Pani przede mną stresowała się chyba jeszcze bardziej, bo widziałam, że, gdy wjeżdżała, kontroler złapał przez okno auta za kierownicę i pokierował je tak, żeby nie wylądowało w kanale.
Także jeśli ktoś z Was bardzo nie czuje się dobry w cyrklowaniu kołami nad kanałem technicznym, może liczyć na pomoc (przynajmniej na tej stacji diagnostycznej, z której ja korzystałam).
3. Co trzeba robić na przeglądzie samochodu
Wbrew pozorom dalej poszło z górki, bo musiałam już tylko posłusznie wykonywać polecenia. Kontroler prosił mnie w odpowiednich momentach przeglądu samochodunp. o włączenie migaczy, naciśnięcie hamulca, zaciagnięcie hamula ręcznego, naciśnięcie klaksonu, włączenie tylnego światłą przeciwmgielnego czy też szybkie, krótkie ruchy kierownicą.
W międzyczasie kazał mi zatrzymywać samochód w odpowiednich „przystankach”, sprawdzał samochód dookoła i od spodu. Miał też cały czas pry sobie mój dowód rejestracyjny i sprawdzał czy numer VIN zgadza się z tym, który jest umieszczony w różnych miejscach auta.
4. Jeszcze tylko wysokość świateł i po kłopocie
Ostatnim punktem kontroli było sprawdzenie wysokości świateł. Kontroler kazał dojechać mi na koniec garażu i stawał przed światłami z takim urządzeniem, które przypominało duża lampę. Po tej czynności kazał zgasić silnik i iść za sobą do biura.
W sumię troche śmieszne było to, że nie powiedział od razu czy wszystko jest ok czy nie i dopóki nie dostałam z powrotem dowodu ze stemplem na kolejny rok stałam w lekkiej niepewności.
Udało się! Nie ośmieszyłam się, dałam radę i wcale nie było tak źle. Wam również życzę powodzenia i jak najmniej stresu
0 komentarzy